Zwycięstwo w meczu Polska-Izrael przybliżyło nasz kraj do wwyjazdu na mistrzostwa Europy, ale nie przybliżyło do odpowiedzi, jak grać na samym turnieju, gdy rywale nie będą już robić Polakom na boisku raju. Wszystko o meczu Polska-Izrael.
W piątek toporni, w poniedziałek kreatywni. W piątek nudni, w poniedziałek efektowni. W piątek wygrywający szczęśliwie, a w poniedziałek zasłużenie. Absolutnie podstawowym pytaniem, jakie pojawia się po efektownym rozbiciu Izraela, jest: jak to możliwe, by zespół tak diametralnie się odmienił w dwa dni, podczas których trener nie był w stanie poprawić praktycznie niczego? Nawet skład wyszedł identyczny, co na drugą połowę w Skopje. Nawet jeśli pewnie łatwiej i przyjemniej gra się Polakom w Warszawie niż w Macedonii Północnej, takiej metamorfozy nie można też raczej tłumaczyć stadionem. Najważniejszą rzeczą, która zmieniła się w ciągu trzech dni, był rywal. Z takiego, którego trener zastanawiał się, jak sprawić, że Polakom będzie się grało nieprzyjemnie, na takiego, który robił wszystko to, co Polacy lubią najbardziej.Mecz Polska-Izrael był łatwiejszy od piątkowego meczu
Polska-Izrael był spacerkiem
Rzadko spotyka się w dzisiejszym futbolu międzynarodowym drużyny z takim podejściem, z jakim Izrael przyjechał na Stadion Narodowy. Zwykle, jeśli ktoś grać odważnie, to dlatego, że potrafi. Jeśli nie potrafi, gra mniej odważnie, starając się tuszować braki. Nawet marcowy mecz z Łotwą był dla Polaków znacznie trudniejszy, bo przeciwnicy przyjechali do Warszawy ze świadomością, że są słabsi i muszą to nadrobić w inny sposób. Izraelczycy przyjechali bez tej świadomości, więc nie starali się niczego nadrabiać. Gdy drużyna gra trójką stoperów, zwykle oznacza to, że gra piątką obrońców, bo po stracie piłki wahadłowi błyskawicznie wchodzą w linię obronną. Zawodnicy Andreasa Herzoga tak nie robili. Oni naprawdę długimi fragmentami grali trójką obrońców na Krzysztofa Piątka i Roberta Lewandowskiego. Środkowi pomocnicy niespecjalnie byli zainteresowani wspieraniem wahadłowych, co oznaczało, że Polacy z samego ustawienia mieli na skrzydłach przewagę liczebną. Izraelczycy nie starali się grać kompaktowo. Już w pierwszej połowie przy bezbramkowym wyniku dochodziło notorycznie do sytuacji, w których przeciwnicy byli rozciągnięci na kilkudziesięciu metrach, a nawet czterech zawodników zostawało za linią piłki, gdy Polacy rozpoczynali akcje. Przy stałych fragmentach gry dla gospodarzy rywale zostawiali często po dwóch zawodników na kontrataki. Nie byli nastawieni na bronienie. A tak odważny futbol, gdy ma się słabszych piłkarzy od przeciwnika, zwykle kończy się fatalnie. Izraelowi mogło się udać tylko w przypadku, gdyby jedna z jego groźnych akcji w pierwszej połowie skończyła się golem. Polscy stoperzy znów poprawnie radzili sobie jednak w pojedynkach z dobrymi technicznie piłkarzami ofensywnymi rywali.Mecz Polska-Izrael łatwó wygrany przez naszych zawodników.